"Nie bój się mówić do nich". Katarzyna - prorok czasów ostatecznych.

Otóż w 2005 roku przeżyłam śmierć kliniczną na stole OP, gdzie znalazłam się w pięknym miejscu pełnego Światła i Pan Jezus tam był i wyciągnął do mnie rękę i usiedliśmy i rozmawialiśmy. Potem przychodzili do mnie we śnie; Najświętsza Maryja Panna, Aniołowie, Jezus Chrystus, Mojżesz, Święci, i sam Bóg Ojciec. Dane mi było zobaczyć i usłyszeć wiele; kataklizmy, to co się dzieje i to co będzie. A także pokazał mi Złoto-ognistego Anioła stojącego w oknie nad Ziemią z wielkimi złotymi skrzydłami i wielkim ognistym mieczem u stóp, a w Oczach Jego płonie ogień i spogląda surowym wzrokiem na Ziemie i czeka. 

Ja nie wiem jak, ale gdy stanęłam 30.11.2018 roku przed najpiękniejszą Światłością i Miłością, a Jego promienie przeszły przeze mnie i przeszła fala miłości i pokoju i gdy powróciłam znowu, to słyszę w sercu Boga Żywego. 

Tych Słów, przekazów jest wiele. Wszystko co dane mi jest widzieć i słyszeć, zapisuję. To jest tak, jakby moja ręka była prowadzona. Nie umiem tego po ludzku wytłumaczyć. To co się dziś dzieje, dane mi było usłyszeć. 

Otóż dnia 07.01.2020 roku poczułam się słabo i dziwnie i zaczęłam modlić się i nagle jak woda spływały na mnie Słowa Boga Żywego, jak kaskada wody obmywały mnie i usłyszałam: "Córko Moja Katarzyno, nie bój się mówić do nich i przekazywać Moich Słów dla nich ani nie myśl czy dobrze robisz. Bo Ja Ojciec, Bóg Wszech Rzeczy, Ja Jestem Tym, Który wkłada Moje Słowa w twoje usta". I usłyszałam dlaczego. "Powiedz im Moim dzieciom, że nadszedł czas aby zebrali i zobaczyli swoje owoce nienawiści. Bo owocem nienawiści jest śmierć, a żniwem wojna. I da upust ich nienawiść i przeleje w czyn i zbiorą co zasiali. A także powiedz im aby modlili się o wiarę. Bo poruszę podłożę i Fundamenty Ziemi i poruszę je bardzo i wstrząsnę nimi jak drzewem Figowym i wielu umrze z przerażenia. A gdy to nadejdzie, aby całkiem nie utracili wiary, a przez to Miłość. A także nadszedł czas już aby zakończyć Czas Siewca a rozpocząć Czas Żniw. Aby w niepogodę nie porwał i nie poniszczył wicher, razem ze wszystkim".

W 2005 roku przeżyłam śmierć kliniczną. Potem żyłam powiedzmy normalnie. Chorowałam na bardzo silną anemię, a mimo to na świat przychodziły zdrowe dzieci.

Na początku listopada 2018 roku źle się czułam i poszłam do lekarza. Skierowano mnie na badania. Bardzo cierpiałam i bałam się, bo mam dzieci. Lecz w nocy miałam dziwny sen, że Jezus Chrystus mnie obmywał, byłam z Nim, tam jest tak pięknie. A gdy otworzyłam oczy, czułam się jakoś inaczej. Ból znikł. Ale poszłam na badania. A gdy lekarz, który zna mnie od lat, spojrzał na wyniki, oniemiał ze zdziwienia. Od lat nie miałam tak dobrych wyników. Aż wstał i patrzył się na mnie dziwnie. A ja mu opowiadałam, co we śnie widziałam i że to dzieło Boga Pana Naszego. Pod koniec listopada, we śnie, a może to było coś więcej, otworzyło się Niebo i Jezus Chrystus pochylił się i wziął mnie za ręce i pociągnął mnie do góry. I stanęłam przed Bogiem Ojcem, przed najpiękniejszą Światłością, która jest tak Wielka, że wszystko co istnieje, cały Wszechświat i wszystko jest tak maleńkie jak ziarenko piasku.


Komentarze