WIZJA. ORKIESTRA NIEBA. CZĘŚĆ II. Przekaz z dnia 10.09.2021 roku.

Dziś miałam drugą część, a właściwie trzecią część wizji, o orkiestrze Nieba. 

I znowu jestem w moim rodzinnym mieście i widzę burzę i jak pioruny świetliste uderzają w domy i w ludzi.

Niszcząc wszystko i burząc całe domy. Ulice zapełnione były gruzami i rozrzuconymi cegłami.

Widzę człowieka, dość masywnego wychodzącego z ukrycia i ukrył się pod wałem zburzonego domu myśląc, że go Bóg nie dosięgnie.

Ukrył się jak w wojennym okopie, chroniącym przed  kulami, jak na wojnie.

On był pewien, że mu się uda, ale na próżno.

Widzę jak z Nieba uderzył świetlisty piorun, jak strzała i trafiło tego człowieka. 

Ludzie byli przerażeni.

Widzę niektóre starsze dzieci uciekające i chowające się, aby nie były uderzone piorunami.

To wszystko działo się przy rzece.

Pioruny wszędzie uderzały.

Wołałam do ludzi, aby upadli i jak najniżej się poruszali.

Bo wszyscy byliśmy na zewnątrz.

Pioruny uderzały wszędzie, a zwłaszcza w te gruzy. 

Położyłam się krzyżem i modliłam się, nie wiem jak długo.

Nagle wszystko jakby ucichło. 

I słyszę muzykę dość piękną, instrumenty, coś jak trąby.

Ktoś pochylił się nade mną. Kazała mi otworzyć oczy i spojrzeć na nią. Była to kobieta i ubrana była jak w starożytnym czasie, miała welon na głowie, jakby wielką chustę. W dłoniach miała coś jak miske, garnek, z tamtego czasu i mieszała coś.

Powiedziała coś o Judzie. Dom Judy.  

A przy niej szedł Jezus Chrystus i Armia Aniołów.

I widziałam jak byli ubrani i jak wyglądali.

Jezus Chrystus i Aniołowie mieli tego samego koloru szaty, tyle, że Jezus Chrystus był ozdobiony na szacie.

Niektórzy Aniołowie z Armi mieli w rękach trąby i grali. Jezus Chrystus szedł całym Majestatem i Chwałą.

Jak Król i Pan i Władca.

Miał koronę na głowie. Jego spojrzenie i twarz była stanowcza. Cały czas leżałam krzyżem nie śmiałam się podnieść.

A moja dusza drżała i cała drżałam. 

Kobiety głos był łagodny, ale spięty.

Uczyniła mi tym co miała w tej misie małej, na czole znak krzyża, dość duży. 

Nie śmiała się i nie była radosna. 

Lecz jej spojrzenie było trudno opisać..

To było tak intensywne przeżycie. Takie realne.

Ta kobieta nie była młoda i nie była też w podeszłym wieku.

Miała suknię jakby z lnu, jakby z dwóch kolorów.

To co miała w tej niby misie, było jakby mazią, koloru jakby prochu z kości.

Tak mi się wydaje.

Gdy smarowała mi czoło znacząc krzyż, mówiła coś o Domu Judy. Jakby mówiła, idziesz do Domu Judy.

Coś wtym sesie...

Wszystko było zrujnowane. 

Drzwi do połowy, jak po bombie.

Wiedziałam, że te pioruny, albo coś, co wyglądało jak pioruny, były uderzeniami Boga Ojca.

Czułam to.

Wszystko zostało we mnie wpisane.

Wszystko widzę..

Uderzenia i tego człowieka uderzonego piorunem.

Jak przez jego ciało przeszło..

Krzyk, przerażenie.

I to co z nich zostało. Z niektorych.

I ta muzyka.

I ta cała Armia.

Wszyscy razem z Jezusem Chrystusem mieli coś jak płaszcz w kolorze przypominającym czerwień. Ale nie jasny. Rubinowy?

Jezus miał na tym płaszczu ozdoby jak Król. 

Nie uśmiechał się.

JEGO twarz była taka jak tych dwóch Aniołów z wizji: 

https://gloswolajacynapustyni.blogspot.com/2020/12/anioowie-nadszed-koniec-oraz-pomoc.html

I ta kobieta, która pochyliła się nade mną, miała podobny wyraz twarzy, do tego Anioła, który pochylił się nade mną i co powiedział: "Ona zna Drogę".

...


Tak podobnie było w wizji, tyle, że był straszny huk.




Komentarze

Popularne posty