Sztorm. Przekaz z dnia 21.07.2020 roku.
Dwa dni temu miałam dziwny sen, realny.
Otóż byłam w budynku i było maleńkie dziecko.
A na zewnątrz szalały sztormy i powodzie.
Wody było tak dużo, że po korony drzew sięgało.
I ja wyszłam z tym maleństwem, w ramionach trzymając i tuląc i uspakajając, bo było głodne.
I idąc widziałam zbliżające się wichury i zawołałam do nich, aby odeszły. I tak się stało.
Idę dalej i widzę zbliżające się do mnie trzęsienie ziemi i rysa biegła jak by do mnie, a ja spojrzałam się na nią i zawołałam, że ma odejść i omijać miejsca, po których stąpam.
I widzę jak rysa i trzęsienie ziemi omija moje stopy i skręca w inną stronę.
Co to znaczy, to nie wiem.
Ale wczoraj stało się coś dziwnego.
Otóż po południu poszłam z psem na spacer. I usiadłam w parku i zaczęłam się modlić. I rozmawiać z Bogiem.
Po chwili wstałam i poszłam dalej. Mój pies ciągle się wyrywał, i miałam wrażenie, że smycz jest za krótka.
Próbując utrzymać Carlosa na tej smyczy powiedziałam na głos do Boga Ojca i Jezusa Chrystusa, aby mi pomogli, bo nie dam rady psa utrzymać, tak rwał do przodu. I że przydałaby mi się teraz dłuższa smycz. I tak rozmawiając z Bogiem nagle ktoś zawołał na mojego psa, a była to kobieta Sandra. Ja jej nie znałam, ale ona znała psa, bo mój starszy syn wychodził z nim do innego parku i ona ich tam często widziała. No i usiadłam koło niej i rozmawiałyśmy.
Także o Bogu Ojcu i Jezusie Chrystusie.
Na koniec Sandra wyjęła z torby smycz po jej byłym psie i mi podarowała.
Carlos był szczęśliwy, bo mógł biegać w większej odległości.
Wiedziałam, że to dzieło Boga Żywego. Ojca wspaniałego i Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego. Dziękując Im z całego serca, szłam do domu.
I będąc w domu po chwili zerwał się wiatr. I poszłam pozamykać okna.
I gdy weszłam na balkon o mało drzewa nie połamało, tak nimi targał wiatr.
Pomodliłam się i spojrzałam na chmury, które były nieciekawe i nagle wszystko ustało.
A gdy wieczorem siadłam, to w wiadomościach opisywali i pokazywali straty i uszkodzenia po wczorajszej wichurze, jaka była w Berlinie.
Nawet ulewa jak oberwanie chmury.
A u nas nic. Sucho. Nawet mrzawki nie było.
A mieszkam w Berlinie.
To tak, jak by Bóg Ojciec powstrzymał w jednej chwili wichurę i nawałnicę deszczu, tu gdzie jesteśmy i ochronił nas. Po prostu zabrał.
*******************************
po chwili
Droga Doroto, taka pogoda była wczoraj, a u mnie nic, sucho...
Komentarze